Komentarze: 2
Podczas zwiedzania miasta poznałam wielu ciekawych ludzi. Zazwyczaj podróżowali razem. Ale to nie znaczy, że sie czułam źle z tego powodu. Może to i nawet lepiej, że tak sie stało. Nie miałam nawet chwili wytchnienia, żeby móc pomyślec o tym, że byłam tam w sumie zupełnie sama. W każdym razie wieczorem zostałam zaproszona przez pewną grupę na tańce do pobliskiej karczmy. Bardzo mnie to ucieszyło gdyż uwielbiam tańczyc i byłam równie ciekawa jak na żywo wygląda czardasz. Ten węgierski taniec będący mutacją tanców z dawniejszych epok okazał się niesamowitym przedstawieniem. Do tego wszystkiego kobiety przyszły tego wieczoru ubrane na czerwono. Niestety nie wiedziałam o tym i wylądowalam w żółtym, wełnianym sweterku. Niczym samotny kurczak pośrodku kurnika. Ale zabawa była przednia. Grupa oklazała się bardzo imprezowa i znali tyle opowieści o Węgrzech i o historii. Opowiadąjac, jedząc smaczne węgierskie potrawy jak np. gulasz z czerwonej papryki i mięsa czy węgierskie zrazy i popijąc przepyszne węgierkie czerwone wino zapomnieliśmy o czasie, który w tym momencie i tak się wydawał nieważny. Do mojego przytulnego apartamenutu wrócilam o 10tej nad ranem. Na stole staly już kiszone ogórki. Nie wiem skąd się tam wzięły ale do dzisiaj dziękuje temu kto to pozostawil, gdyż bólom głowy nie było końca. Tak cza siak przywiozłam znajomym jako prezent pyszne wegierkie wino.